Z mojej perspektywy osoby dorosłej najważniejsze w życiu to nauczyć się radzić sobie z emocjami i relacjami. Całej reszty można się dowiedzieć z książek i internetu.W szkole demokratycznej zajmowanie się emocjami stanowi zasadniczą cześć wspólnego bycia. Twórcy tych szkół mają wielkie zaufanie do zabawy jako formy nauki. Ja też. Po prostu pamiętam jeszcze ciągle ten stan z dzieciństwa.
Nie myślcie sobie, że nie dopadają mnie pytania i wątpliwości w związku z nauką mojego dziecka. Razem z innymi rodzicami przechodzę nieustający proces poszukiwania złotego środka pomiędzy zostawieniem dzieciom inicjatywy a proponowaniem im czegokolwiek. Co to znaczy zaufać dziecku, pozwolić mu podejmować samodzielne decyzje, szanować jego wybory? I jednocześnie je wychowywać, opiekować się nim, dbać o nie? Dla mnie szkoła demokratyczna jest miejscem wielkiej nauki.
Lubię tam chodzić, czuję się swobodnie, bez napinki, siadam w kącie, czytam książkę a koło mnie przepływa mega ciekawe życie. Nieustanny ruch. Bieganie, skakanie, budowanie, czytanie, pisanie, pieczenie, sprzątanie, rozmawianie. Mogłabym tam pracować, ale moja córka absolutnie nie zgadza się na to. A ja szanuję to. I rozumiem. Pierwszy miesiąc w szkole był dla mnie szczególnie trudny bo moja słodka siedmiolatka wpadła w okres buntu i naporu, zwłaszcza przeciwko mnie. W najlepszym razie mnie olewała. Czułam się zagubiona, na szczęście Stara Mądra Kobieta we mnie mówiła: puszczaj, puszczaj, puszczaj. Posłuchałam. A dziś bycie z Magdą sprawia mi znowu wielką przyjemność.Fajnie jest obcować z człowiekiem, który robi co chce, jest pełen pasji i ciekawości i nikt go nie ogranicza w jego poszukiwaniach.