wtorek, 5 listopada 2013

Wolność

Nie ma to jak rozmowa z przyjaciółką. Wiele się w głowie i sercu rozjaśnia. Nazywa się rzeczy po imieniu i przynajmniej przez moment więcej się rozumie samego siebie. Wspominam o tym, bo między innymi takie rozmowy sprawiły, że wracam tutaj po długiej przerwie (za co gorąco przepraszam Basię i Anię i każdego kto poczuł się zawiedziony moim klasycznym wirtualnym zawieszeniem). Okazja dobra, bo dwa dni temu nów księżyca w koniunkcji z Saturnem połączony z zaćmieniem słońca i rzadką kwadraturą Urana i Plutona. Podobno czas nowych początków.
A ja w nich przypomniałam sobie o czym zapomniałam, czyli po co ja tego bloga zaczęłam pisać. Przecież intencja moja była bardzo prosta - dzielić się tym co przychodzi do mnie ze świata, porusza, wzrusza i wybałusza oczy i uszy duszy. Z jakiś przyczyn nie do końca dla mnie jasnych sama sobie tego wzbroniłam.Na szczęście mam w domu nauczycieli wolności i pilną staję się ich uczennicą. Dlatego dziś zostawiam Was z muzyką do tańca, do którego właśnie syn mnie porywa i obiecuję, że niebawem opowiem Wam o moich przygodach w szkole demokratycznej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz