środa, 27 lutego 2013

Szałas potów

Pierwszy raz zasiadłam w szałasie z samymi mężczyznami. Uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy okazało się, że nie będzie kobiet. Bowiem przez ostatnie kilka miesięcy często dowodził we mnie wściekły chłopiec, taki duszek mojej rodziny. I oto proszę, masz bracie towarzystwo na maksa.
Zatęskniłam za kobietami.
Najbardziej poruszające dla mnie było to jak długo i mocno mężczyźni pozostają w głowie, nawet w szałasie potów. Dla mnie szałas jest podróżą w ciele, odczuwam tam wyjątkowo mocno jego słabe punkty i jego potrzeby. Moje ciało potrzebuje ruchu, tańca i śpiewu, dlatego mój wymarzony szałas potów byłby na tyle wysoki, że można by w nim to robić.
Natomiast piękne w tym doświadczeniu było to, że zasiadłam w szałasie razem z moim mężem. Polecam każdej parze takie doświadczenie. Poczułam jak w gorącym powietrzu rozpuszczają się we mnie różne blokady, które utrudniają mi dobre relacje z Romkiem. I chyba po raz pierwszy poczułam w sercu zgodę na to, by czasem zaopiekować się jego Małym Chłopcem. Do tej pory uważałam, że każde z nas samo powinno zająć się swoim wewnętrznym dzieckiem. Ale ostatnio, podczas warsztatu Progi Życia, kiedy Tanna zaproponowała uczestnikom, żeby, jeśli na razie nie mogą, nie potrafią zająć się swoim wewnętrznym dzieckiem, oddali je tymczasowo komuś pod opiekę, zaczęłam zastanawiać się komu ja bym oddała. Moja Mała Justynka sama mi podpowiedziała: Romkowi. I poczułam się dobrze z myślą, że jest ktoś taki na świecie oprócz mnie samej, komu mogę z pełnym zaufaniem powierzyć na moment Małą Justynkę.
A w szałasie zrodziło się mnie miejsce na Małego Romka.

3 komentarze:

  1. piękne <3 dziękuję Ci za te słowa :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. poruszające i pouczające
    dziekuję


    ps.troszkę mi się skojarzyła ta opowiastka:
    http://www.youtube.com/watch?v=6N8zCD63Cps

    OdpowiedzUsuń